ŚWIĘTYM JEST SIĘ ZA ŻYCIA A NIE DOPIERO PO ŚMIERCI
Mówimy, że dziś są trudne czasy na wychowanie, że młodym brak wzorców, autorytetów. Rodzicom, wychowawcom, nauczycielom nie starcza argumentów, aby pociągnąć młodzież ku Dobru. I oto w tych „trudnych czasach” ksiądz Piotr proponuje bierzmowanej młodzieży dziękczynną pielgrzymkę do… Libiąża – niedalekiego miasteczka, w którym urodziła się, spędziła dzieciństwo i wczesną młodość Helenka Kmieć.
Większość z uczestników pielgrzymki nie orientuje się, kim była i jak żyła ta młoda dziewczyna. Być może niektórzy słyszeli półtora roku temu doniesienia medialne o tragicznej śmierci w Boliwii 26 – letniej misjonarki z Polski, być może nawet niektórzy obejrzeli transmitowane przez TV Trwam uroczystości pogrzebowe. Wiadomość o śmierci młodej osoby zawsze rodzi pytanie: Dlaczego tak wcześnie? A w przypadku Helenki, która wyjechała przecież na misje, by służyć ludziom i opowiadać im o Bogu, pytanie to jest może podszyte pretensją do Pana Boga, dlaczego przerwał jej tak piękną i ofiarną służbę.
Kiedy pozna się życie Helenki bliżej, nie ma żadnych wątpliwości, że Bóg wybrał ją sobie, by żyjąc pięknie, radośnie i twórczo służyła ludziom, a ona to wybraństwo pokornie przyjęła. „Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie” – modliła się słowami Psalmu 139.
Ludzie, którzy ją blisko znali i żyli z nią na co dzień, mówią o niej jako o człowieku mocno stąpającym po ziemi, wykonującym każde zadanie na 100%, a jednocześnie zanurzonym na serio w Bogu. Ksiądz Paweł Król, wikariusz libiąskiej parafii św. Barbary, w której Helenka mieszkała i aktywnie pracowała, powiedział, że bliskość z Bogiem, życie sakramentalne, modlitwa, były dla niej stanem naturalnym. Wybitna uczennica, potem studentka, uzdolniona językowo i muzycznie, wolontariuszka, szukająca wciąż okazji, by służyć innym i zawsze uśmiechnięta – na każdym z wielu obejrzanych zdjęć i ujęć filmowych, które udało się obejrzeć w Libiążu, ta dziewczyna się uśmiecha szczerym, prawdziwym uśmiechem. Miała chłopaka, planowali ślub. W intencji zachowania
czystości przedmałżeńskiej podjęła post. Wyobrażamy sobie może czasem ludzi, którzy poszczą, modlą się, mówią innym o Bogu i widzimy człowieka z cierpiętniczą miną, smutnego, poważnego… Ale to nie jest obraz Helenki! Dla niej przyjaźń z Bogiem i służba drugiemu człowiekowi to źródło szczęścia, którym, jak mówią świadkowie, promieniowała w codzienności. A przecież została wychowana w tych samych „trudnych czasach”, na które wielu z nas tak narzeka. Również korzystała z Internetu, chodziła na imprezy, bale (podobno uwielbiała tańczyć), modnie się ubierała, robiła sobie makijaż, była zakochana w swoim chłopaku, czyli po prostu żyła jak wszyscy, którzy kilka dni temu w naszej parafii przystąpili do sakramentu Bierzmowania. Czy trzeba szukać gdzie indziej współczesnego przykładu autentycznego życia opartego na Bogu? Może warto, czerpiąc z tego wzoru, wzbudzić w sobie pragnienie świętości? Przecież – jak powiedział o Helence ks. Franciszek Ślusarczyk – świętym nie zostaje się po śmierci, lecz jest się nim za życia.
Maria Baran
>>ZOBACZ ZDJĘCIA<<
>>ŚWIADECTWA BIERZMOWANYCH<<